Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Nadzieja

Św. Paweł pisze: „Nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5).

Jednak w obecnym świecie nadzieja została tak mocno zredukowana do wymiaru tego świata,  że w zasadzie odnosimy ją do codzienności, np. szansa na awans, czy nawet takich błahostek jak szansa na dobry obiad. Ale czym jest nadzieja w odniesieniu do naszego życia jako całości?

Określiłbym to jako stan oczekiwania na polepszenie naszego bytu, na prawdziwy przełom, na coś, co odmieni nasze życie całkowicie tak, że będziemy żyć w pełni szczęścia, w obfitości łaski. A może wcale nie czekamy na coś, a na kogoś?

Miraż i ukryty skarb

Ileż to razy w życiu żyjemy iluzją – fałszywą nadzieją, że nasz los odmieni się nagle, niespodziewanie i będzie dokładnie tak, jak byśmy tego chcieli. Jakbyśmy sobie życzyli, aby się stało. Tymczasem, tak łatwo przychodzi nam uśmiercanie tej prawdziwej nadziei, która jest ukryta, delikatna, nie krzyczy tak głośno. Nie domaga się walki, pragnie jedynie zaczekać, aż sami ją dostrzeżemy, gdy będziemy w pełni gotowi, by ją przyjąć. Wtedy w pełni poznamy jej oblicze, najpiękniejsze, przepełnione Bożym zamysłem, dające prawdziwe owoce: cierpliwość, wytrwanie oraz prawdziwą przemianę.

Jedyna

Właśnie dlatego, że jest tak cenna i skryta, jest na samym dnie naszego serca. Z niego wyrasta na wzór łodygi, pnąc się, daje nam dużo radości, ale najczęściej zostaje przedwcześnie zahamowana. W obawie, że to zwykły chwast, przycinamy ją regularnie, nie dając się rozwinąć, urosnąć na tyle, aby zakwitła w pełni. A przecież mogłoby się okazać, że to jest to, czego szukaliśmy, może całe życie: piękna róża, tym cenniejsza, że okupiona naszą własną krwią, naszym nieustannym staraniem. Mimo, że jej kolce są ostre i potrafią ranić, to jej kwiat jest tak cudownie piękny. Wart każdej ceny. Niestety jednocześnie tak kruchy i delikatny. Czasem jeden ruch wystarczy, by został oddzielony od źródła. Wtedy powoli obumiera i zostaje po nim ledwie parę gorzkich płatków wspomnień, które w końcu uschną, zatrą się w pamięci. Pozostanie po nim tylko goła łodyga, którą w smutku kolejny raz przytniemy do samego korzenia.

Poznanie

Po czym ją poznać? Z pewnością po tym, że nie przychodzi łatwo, ale też łatwo nie umiera. Nie daje nam spokoju, ani za dnia, ani w nocy. Widzimy ją wszędzie, na każdym kroku, szepcze do nas, mija nas i choć ją odrzucamy, dręczy nas i domaga się kolejnej szansy, tej prawdziwej, tej utęsknionej. Nie tej na niby, nie tej chwilowej i zawodnej, lecz tej odważnej. Aby stanąć przed nią wprost i stanowczo powiedzieć: Jestem gotów/gotowa, pokaż, co chcesz mi dać. Może nawet nie spodziewaliśmy się, jak wielce może nas zaskoczyć, jeżeli tylko raz pójdziemy inną drogą.

Kto wie, kogo tam spotkamy.

Mateusz Wojtyna