Tajemnie miejsce
Każdy z nas ma w sercu takie miejsce, gdzie nie dopuszcza zupełnie nikogo. O wiele intymniejsze nawet od sumienia. Miejsce, gdzie kłębią się nasze najbardziej skrywane pragnienia.
Są to pragnienia – te najważniejsze i zarazem najtrudniejsze, które zasadniczo nas definiują,
to kim jesteśmy, nasze życiowe powołanie. Nikomu nie ukazujemy tej przestrzeni. Nie tylko ze względu na typowo ludzki strach, że ktoś źle zinterpretuje, bądź całkowicie przeinaczy to co w nas tkwi. Przede wszystkim dlatego, że sami odczuwamy strach. To co tam się znajduje, nie jest tym, na co pracowaliśmy całe życie i wolimy często – wręcz całymi latami – uciekać przed samym sobą. Zamiast stanąć w miejscu, popatrzeć w głąb siebie i zrozumieć, że choćbyśmy sami sobie z tym nie dali rady, to nie jesteśmy sami. Nigdy. Wystarczy zrobić tylko jeden odważny krok, by wszystko się odmieniło, weszło na swoje właściwe tory, aby nasze życie nabrało ponownie sensu i prawdziwego celu. Wystarczy uklęknąć, mimo wszelkiego lęku. Otworzyć tą naszą jedyną niezdobytą fortecę, mówiąc „Jezu ufam Tobie”.
Jestem
W ubiegłą sobotę w przeddzień Niedzieli Miłosierdzia Bożego, nasza wspólnota wybrała się do teatru na niezwykłym spektakl pt. „JESTEM Z TOBĄ”, inspirowanym zapisami z „Dzienniczka” św. s. Faustyny Kowalskiej.
Nie będzie przesadą, jeżeli określę przeżyty wówczas czas jako głęboką zadumę nad naszą wiarą. Myślę, że spektakl, otworzył wielu z nas oczy na to, jak przecudowne jest Boże miłosierdzie. Jest ono jedynym lekiem na naszą grzeszną naturę. Z drugiej strony słabi, zwykli ludzie, są jego narzędziami. Nie jest to wcale wynik Bożego nakazu bądź przymusu, ale wyboru miłości. Tej prawdziwej czystej Bożej miłości, która otwiera nasze serca, by postępować nie tylko jak chcemy, jak nam się podoba, ale według naszego powołania. Miłość Boża pozwala nam wznieć się ponad naszą wygodę i zachcianki, aby ratować naszych bliźnich od potępienia.
Ta ofiarna miłość, zdaje się tak wiele kosztować, że większość z ludzi zadaje sobie pytanie – dlaczego właśnie ja? Inni przecież żyją jak chcą, czynią to co chcą, czemu ja mam się poświęcać dla Boga?
W czasie tego krótkiego, ale jakże ciekawego spektaklu spektaklu otrzymujemy odpowiedź, na te wymagające pytania. Jest ona bardzo krótka: z miłości.
Miłosierna miłość
Jeżeli uznajemy, że to Ona – miłość, jest celem naszego życia, spełnieniem naszej drogi, to chcąc ją tylko otrzymywać, sami nie dając nic w zamian, oszukujemy sami siebie. Miłość bowiem wzrasta tylko wtedy, gdy się nią dzielimy, nie oczekując nic w zamian. Jednak nasz Pan, obiecuje wielką nagrodę, nie tylko pod postacią świętości, tam w Niebie, ale także w postaci bliskości do Jego świętego serca, już tu na ziemi. To skutkuje poczuciem niesamowitej błogości, radości w cierpieniu i ukojeniem wszelkich ludzkich pragnień.
Każdy z nas ma swoje własne powołanie. Z pewnością nie wszyscy mają je tak ofiarne, jak sama św. Faustyna. Każdy z nas jest w stanie dopełniać dzieła miłosierdzia Bożego, służąc zagubionym duszom, modlitwą (szczególnie Koronką do miłosierdzia Bożego), postem, jałmużną, czy nie mniej ważną posługą w ewangelizacji, do której każdy z nas jest powołany przez Jezusa Chrystusa. On nieustannie patrzy na nas z miłosierdziem, śląc promienie odkupienia ze swojego serca, wprost w nasze serce i prosi abyśmy przyprowadzali do niego te dusze, które potrzebują ocalenia w Jego miłosierdziu. Dlatego też bądźmy wytrwali w łasce uświęcającej i przyjmujmy komunię świętą, szczególnie w Niedziele Miłosierdzia Bożego, ponieważ jest to szczególny dzień, w który możemy wyprosić tak wielkie łaski, odkupienia win naszych i naszych bliźnich.
Mateusz